Troszkę spokoju w świątyni, na przemian z gwarem ruchliwych ulic zapełnionych skuterami. Pyszna kuchnia, aczkolwiek omijałam kurczaki z daleka - wizja dziobków w zupie była zbyt nachalna. Ludzie z północy mili, lecz wrzaskiliwi, a ci z południa uroczo rozleniwieni w swej pracowitości.
Góry piękne, morze ciepłe i błękitne zwrotnikiem, a dolinki mgliste, wszystko przecudownie efemeryczne, i tylko góry śmieci na stokach i między bazarami odstaraszają. Wierzę, że za kolejnych 20 lat nauczą się "szanować zieleń".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz